środa, 29 maja 2013

Wspomnienia powycieczkowe Gusi

W piątek Gusia wróciła z wycieczki. Była zmęczona, ale zadowolona i baardzo podekscytowana. Stała nad nami (nie chciała usiąść) i opowiadała nam przez prawie dwie godziny jak było. Wspomnę, że nie chciała absolutnie jechać, bo nie lubi gór i nie ma kondycji. Prawie bym się zgodziła... Mąż natomiast zaczął ją przekonywać, że powinna jechać. Wtedy mnie się przypomniała moja wycieczka w góry w pierwszej klasie liceum. Nie mogłam wejść na górę, plecak był za ciężki, ale ktoś go wniósł, a ja zostałam wciągnięta na górę. Miałam 15 lat :) Było fajnie. Jak opowiedziałam to Gusi, to doszła do wniosku, że tak źle u niej chyba nie będzie i... zdecydowała się jechać.
Po raz pierwszy nie trzeba było Gusi wspierać w czasie wycieczki radami "będzie dobrze, NA PEWNO nie będziesz chora, NIC złego się nie wydarzy". Podobno dzwoniła do nas z obowiązku i troski, a my oczekiwaliśmy (tak jak zawsze do tej pory :)), że jak zadzwoni, to trzeba rzucić wszystko i pocieszać... wzmacniać... dodawać otuchy... Nic z tych rzeczy! Niechby chociaż jakiś okres przejściowy rodzicom zrobiła, żeby ich przyzwyczaić do nowej sytuacji...
Ale robiła wrażenie pewnej siebie! Nie mogłam poznać swojego dziecka. Jakiś chłopak za nią chodzi! (na razie "za", a nie "z"), innemu też bardzo się podoba. No, przecież ładna dziewczyna jest!
Na Śnieżce był 1 st C. Wszyscy zmarzli, większość dzieci jest chora. Aga w poniedziałek poszła do szkoły (MUSIAŁAM jej dać theraflu, ale cudownie nie zadziałało, jak oczekiwała nasza córeczka), za to we wtorek już została w domu. Bo tak się należy przy katarze, chrypie, bólu gardła i stanie podgorączkowym. Wyzdrowieje, a wspomnienia będzie miała na całe życie.

E.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz