wtorek, 28 maja 2013

Rzeczywistość jak drut kolczasty

Pisałam o problemach z nauką naszej Gosi. Dziś zebranie w szkole, na które oczywiście się wybieram. Ma trzy zagrożenia. Dwa takie, że nie będzie pewnie problemu. Jedno - z niemieckiego - było już zagrożeniem z półrocza, więc bardzo realne do tego, żeby nie zdać. Czy się uczy? Raczej tak, ale najmniej niemieckiego. Ma ogromną barierę. Jest w grupie zaawansowanej, a nie powinna być. Prawie dwa lata temu znalazła się tam przez przypadek, a pani nie chciała tego zmienić. Potem jeszcze raz pytała, ale Gosia już nie potrafiła przyznać, że chce zmienić, kiedy poprzednio wymuszono na niej, że ma to podjąć. Jak poszłam na zebraniu do pani, to znów nie chciała. I tak Gosia widząc barierę nie do przebycia, nawet specjalnie nie próbuje... Ja też już nie wiem, co mam zrobić. Rok temu zdecydowaliśmy się na pomoc psychologa, takiego od problemów szkolnych, żeby nie sugerować jej jakiś problemów. Została zdiagnozowana. Super dziewczyna, inteligencja ponad normę, żadnych problemów depresyjnych, czy innych. Samoocena nie najgorsza. Przeszkolona jak należy organizować sobie czas, motywować się, zabierać do nauki. I myślicie, że pomogło?
Pani nie wiedziała już, co zrobić i wycofała się. Powiedziała, że dziewczyna jest mądra i musimy jej zostawić odpowiedzialność i sama wyciągnie wnioski, co należy robić. No i co ma zrobić matka? Siedziała już i odrabiała lekcje (kiedyś i to długo), mówiła, co należy robić, prosiła, groziła, nawet krzyczała :( Fakt, że brałam odpowiedzialność, a teraz nie biorę. Wcale mi nie jest łatwiej. Mam poczucie winy. Skąd mam wiedzieć, co dla Gośki jest najlepsze? Jak to się skończy? Co mam powiedzieć nauczycielce od niemieckiego? Nie mogę jej nic obiecać. A może obiecywać, wiedząc, że nie mam wpływu?

Drut kolczasty i wcale nie prosty, ale pokręcony.

 Drut kolczasty. fot. Shutterstock.

E.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz