wtorek, 25 września 2012

W sobotę pobiegaliśmy, a wcześniej zrobiliśmy sobie wycieczkę rowerową. Przewiało mnie jednak, bo za ciepło się ubrałam i potem miałam mokre plecy. Koszulka rowerowa jest za szeroka i nie odprowadza potu :). O niedzieli mam katar, a dziś nawet popsuł mi humor. Pogoda ładna. Ale pewnie nigdzie się nie wybiorę.

E.

niedziela, 23 września 2012

Wczoraj był ostatni dzień lata. Pogoda w kratkę. Raz słońce i ciepło, choć wietrznie. Raz pochmurno i pada. Byłam w centrum handlowym . Jak to dobrze mieć mały rozmiar ubrań. Można czasem coś kupić takiego, w co już niewiele osób może się wcisnąć :). I niewiele kosztuje. Mąż mówi, że koszt odchudzania się zwróci ;) Prawda, że nie mam dużo rzeczy do ubrania... Jak piszę, że mało, to zaczynam się zastanawiać, czy rzeczywiście to jest prawda... Widocznie niewiele, to jest wtedy, gdy jest "tylko" kilka wersji do wyboru. Ale numer! Jak to jest z kobietami...
Mamy ostatnio problem z młodszą córką. Wiek dorastania; podminowanie, podniesiony głos, nadwrażliwość, manifestowanie "dorosłości", "mądrości". W wakacje myślałam, że najgorsze już za nami. A teraz? Uff! Wymiękam... Doszliśmy do wniosku, że spróbujemy więcej ją chwalić. Jak zaczęła się nakręcać wczoraj przy kolacji, to od razu zapaliły nam się czerwone lampki i przypomnieliśmy sobie wszystko, za co moglibyśmy wyrazić jej uznanie i wypowiedzieliśmy to głośno. Była zdezorientowana. Popatrzyła na nas i mówi: "Co to? Jakieś nowe metody wychowawcze??" Oczywiście nie zrobiło to pozornie na nas wrażenia. Ale w środku do tej pory pękam ze śmiechu z powodu tej jej reakcji. Ale nieważne. Grunt, że zadziałało. Może tego jej właśnie brakuje?? Jak się jest rodzicem, to nie ma spocznij :)

E.

sobota, 22 września 2012

Poczucie własnej wartości

Jest jeszcze inny sposób na poprawę emocji. O emocjach i ich wpływie na organizację i wydajność w pracy pisałam w jednym z poprzednich postów. Są to pozytywne relacje z innymi. Okazuje się, że nie ma większego stresu, niż wtedy, gdy ktoś uderza w nasze poczucie własnej wartości, krytykuje, lekceważy. Poziom kortyzolu, hormonu stresu, podnosi się i bardzo powoli opada. Stąd osoby o niskim poczuciu własnej wartości są najbardziej narażone na stres. One też często boją się bliskości, mają skłonności do zdystansowania się emocjonalnego, nieufności, wycofania i samotnictwa. Z kolei brak otuchy, miłości i ochrony wzbudza w nich poczucie zagrożenia i lęku, uniemożliwiając efektywne funkcjonowanie. I koło się zamyka.
Ciekawe... Tzn. że praca nad poczuciem własnej wartości i budowaniem bliskich relacji poprawia emocje, a potem organizację pracy. No, no!

E.

piątek, 21 września 2012

Wczoraj byliśmy oboje w kinie na bardzo ciekawym filmie pt. "Dwoje do poprawki" w reżyserii Davida Frankla.
                                                                 Dwoje do poprawki (2012)                                                                To komediodramat. Nastawiłam się bardziej na dramat niż na komedię licząc na to, że nie będę żałować czasu poświęconego na oglądanie, bo będzie jakiś materiał do refleksji. Po filmie pt. "Rzeź" mam złe wspomnienia (tak nawiązując do dramatów). Idąc wtedy liczyłam, że wniesie on coś nowego do mojego postrzegania świata. Wniósł, ale z negatywnymi emocjami zmagałam się chyba ze dwa dni. I nie polecam go. Koszty były większe niż zyski :).
Ten natomiast film był balsamem na moje zbolałe serce po doświadczeniach zdrady i rozpadu zaprzyjaźnionych małżeństw. "Dwoje do poprawki" pokazuje małżeństwo z 31-o letnim stażem. Wpadli dość mocno w rutynę egzystowania związku. Niewiele ich łączy. Z inicjatywy żony (i pod jej łagodnym :) przymusem) mąż zgadza się na podjęcie terapii. Obrazek nie jest sielankowy. Pokazane jest zmaganie się z samym sobą, praca nad zmniejszeniem dystansu, nad usunięciem uprzedzeń, które narastały przez ostatnie lata. Jako widz otwierałam szeroko oczy widząc, że:
  • małżonkowie w starszym wieku mogą być sobą zainteresowani, i to bardzo,
  • przeżywają chwile bliskości, uniesień, zafascynowania sobą,
  • cieszą się związkiem, który trwa od wielu lat i pracują nad nim,
  • są sobie wierni.
Niby nie powinno być to takie odkrywcze, ale temat taki mało popularny, jakby zapomniany.
Zbyt często pokazuje się, że:
- tylko szczupli mogą...
- tylko młodzi przeżywają...
- tylko ci podążający za modą są...
Film przeczy mitom i afirmuje życie.
 Dobrego dnia!

E.

środa, 19 września 2012

Od końca sierpnia czytam książkę Tonego Schwartza pt. "Taka praca nie ma sensu! Cztery zapomniane potrzeby, które dodają energii do osiągania wspaniałych wyników". Można ją zobaczyć tutaj: http://www.empik.com/taka-praca-nie-ma-sensu-schwartz-tony,p1046028447,ksiazka-p
Przeglądałam, czytałam już ładnych parę książek z tej dziedziny, ale ta jest wyjątkowa. Bardzo konkretna, odwołuje się do doświadczenia, daje proste rady. Konkluzja jest bardzo oczywista. Człowiek może sprawnie funkcjonować tylko wtedy, jeżeli dba o cztery potrzeby związane z tym kim jest. Człowiek jest istotą fizyczną, posiadającą sferę psychiczną, ale i jest także istotą duchową. W związku z tym wyodrębniono sfery:
1. fizyczną,
2. emocjonalną,
3. umysłową,
4. duchową.
O każdą ze nich trzeba zadbać w inny sposób. Prosty test znalazłam na stronie:
http://www.skutecznewarsztaty.pl/pl,page,105,5,test-jak-zarzadzasz-swoja-energia
Strony nie znam, ale wynik mobilizuje do przemyśleń.
Szczególny aspekt, który mnie zastanowił, to informacja (dość oczywista), że na wydajność pracy bardzo wypływają emocje. Okazuje się, że człowiek jest najbardziej efektywny, jeżeli jest - spokojny, optymistyczny, zaangażowany i gotowy do podejmowania wyzwań.

Co zrobić, aby "poprawić" emocje?
  • podjąć wysiłek fizyczny,
  • przespać się (drzemka),
  • zająć się czymś przyjemnym, co przynosi radość,
  • medytować,
  • zastosować afirmacje.
E.

poniedziałek, 17 września 2012

Wróciliśmy do treningów. Bieganie po 5 min. Troszkę się cofnęliśmy, ale tak trzeba. Pierwszy raz biegaliśmy między blokami. Zabraliśmy psa. Niech też ma trochę ruchu.
Robię listę spraw, które trzeba zrobić w ciągu miesiąca, aby nie było konieczne ekstra sprzątanie np. przed świętami. Po prostu takich wielkich akcji nie lubię.
Wczorajszy dzień był pod znakiem spotkania starych znajomych i choć krótkiej rozmowy z tymi, którzy idą podobną drogą i choć długo niewidziani nadal są bliscy. Było dużo radości, ale i pewna dolegliwa troska, bo spotkaliśmy małżeństwo, które przeżywa poważny kryzys. Nie wiem, czy uda się to przepracować, szczególnie, że nie ma dobrej woli z obu stron, ale tylko z jedna chce coś z siebie dać. Zobaczymy.
Byliśmy w piątek na weselu. Było udane, ale sam pomysł wyboru tego dnia tygodnia nie bardzo mi się podoba. Miałam wrażenie, że ludzie prosto z pracy, zmęczeni, mają "obowiązek" dobrze się bawić. Co prawda alkohol pomaga w zabawie, ale chyba nie o to chodzi :)

E.

czwartek, 13 września 2012

Dziś leje. Pierwszy dzień taki, jakby już była jesień.
Emocje opadły. Hcg niskie. Mamy jasność.
Co czuję? Chyba nie umiem jeszcze się do tego odnieść. Wydaje mi się, że to wszystko było nieprawdziwe.
Zostawiam póki co.
Starsza córka ma zdjęte szwy. Niby już ok, ale widzę, że jak próbuje chodzić bez kul, to widać, że rana jakby trochę się rozeszła... Niech jeszcze pomęczy się z kulami, żeby lepiej się zrosło.
Podręczniki zamówione przez internet przyszły już w zeszłym tyg. Taniej niż w księgarni, ale różnica to raptem ok 1 zł na książce.
Wrócę do biegania niebawem. Najpierw trochę fizycznie i psychicznie odpocznę. Jutro idziemy na wesele, to tyle ruchu mi wystarczy. I tak nie będę szaleć jak na poprzednim.
Nie jest fajnie być zaproszonym na taką imprezę w piątek. Kiedy się szykować? Chyba bez wolnego dnia się nie obejdzie.

E.

wtorek, 11 września 2012

Wielki czas podnieść do góry głowę i napisać co się dzieje. Blog jest przede wszystkim po to, by mobilizować do zmian, do pracy nad sobą, porządkowania wewnętrznego chaosu (jeśli taki się pojawia). A pojawił się. Trudno, żeby mogło być inaczej jeśli fakty są sprzeczne, a informacje niepewne.
Kończąc odchudzanie i robiąc się już bardzo szczupłą (są oczywiście dużo szczuplejsi - chodzi o moje możliwości i wyobrażenia o sobie) przyśnił mi się sen.
Idę sobie ścieżką, a obok mnie zauważam - krasnoludek. Szczupły, z jeszcze szczuplejszą czapeczką. Nagle kładzie się obok ścieżki i mówi - Nie będę już dalej szedł! Jestem głodny! Nie mam siły!!
- Krasnoludku - mówię - wstawaj, idziemy dalej!
- Nie! Nie będę szedł! - uderza pięścią  o ziemię.
Po chwili daje się jednak przekonać i daje mi rękę, żeby iść dalej.
Co sobie pomyślałam jak się obudziłam? Ho! Ho! Coś jest na rzeczy.
Czekamy. Mijają dni. Czas się wydłuża. Kręci mi się w głowie... Robimy w końcu test.
Pokazuje negatywny. No, to już wiadomo! Bzdury jakieś! Fanaberie. Mrzonki. Złudne nadzieje.
Mijają dni. Trzeba iść do lekarza. On wszystko wyjaśni.
Badanie - Nie proszę pani. Nie sądzę. Nic nie widać. Dla pewności zrobimy badanie z krwi. Jutro wynik. Myślę sobie - To już jasność. Wiadomo. Wynik to tylko formalność. Emocje opadają. Idziemy na bzdurny film, żeby odreagować - "Siostra mojej siostry". No, może daje trochę do myślenia. Ale niesmaczny.
Uff, w każdym razie wiemy.
Wynik następnego dnia przeczy wszystkiemu co usłyszeliśmy i pomyśleliśmy wczoraj. Cieszymy się, kolejny raz zmieniamy kierunek naszego myślenia. Rozmowa z lekarzem znów zamąciła nam w głowach - poczęło się, ale to niekoniecznie ciąża. Co?? To już paranoja!!! Musimy zaczekać do przyszłego tygodnia i zrobić jeszcze raz badanie z
Właśnie dzisiaj mam zrobić to badanie.  Tylko, że od niedzieli źle się czuję i jeśli to rzeczywiście ciąża, to powinnam zrobić coś więcej niż tylko brać progesteron i nie podejmować wysiłku fizycznego. A w pracy naglą pewne problemy... Trzeba zacisnąć zęby i jeszcze poczekać. Znów poczekać.
W naszym życiu było podobnych chwil niemało. Każda ciąża przynosiła wiele problemów. Marzyliśmy o dużej rodzinie. Mamy dwie córki. Kilkoro dzieci w niebie... Ostatnie, do którego poczęcia przygotowywaliśmy się parę miesięcy sprawdzając poziomy hormonów, poczęło się dwa lata temu. Od początku było wspomaganie hcg w zastrzykach. I kicha.
Są pewne marzenia, których nie udaje się zrealizować, choć próbuję.
Po co te nowe nadzieje???

Z przeraźliwą autentycznością pozdrawiam

E

poniedziałek, 10 września 2012

Nadal mgła. Jest bardzo gęsta. Krajobraz jakiś nieznajomy. Droga pnie się bardzo pod górę. Jest bardzo wąsko, miejscami przepaście. Jak tak dalej pójdzie to będę musiała zostawić samochód i iść dalej pieszo. W ciągu najbliższych dni ma się poprawić pogoda. Wtedy będzie można zobaczyć więcej...

E.

czwartek, 6 września 2012

Pokręciłam się trochę w kółko. Pojeździłam tą samą trasą... Już mam pozwolenie. Wyłania się wyjazd. Trochę pociemniało, mgła ograniczyła widoczność... Ale kierunkowskaz - w prawo. Skręcam. Droga chyba podobna do tej co przedtem. Jeszcze mglisto, więc nie wszystko widać. Jadę dalej... Czekam aż się przejaśni :)

E.

środa, 5 września 2012

Wjechałam na rondo. Jeżdżę w kółko, nie można zaparkować, zjechać na pobocze, bo życie się toczy dalej. Drogi zjazdowe są trzy, ale nie mam na razie pozwolenia na zjazd. Więc jadę dalej...  Na którą drogę będzie mi dane zjechać???

E.

poniedziałek, 3 września 2012

Wróciliśmy po okresie wakacyjnym z działki do domu. Jestem bardzo zadowolona z tego lata i organizacji czasu wolnego, o czym już pisałam. Wyjazdów jakiś specjalnych nie było oprócz pobytu tygodniowego nad naszym morzem. Jeszcze nie wszystko na półkach tak jak trzeba. Jedyne co, to zrobiłam rewolucję na półkach z moimi ubraniami. Większość z tego, co nosiłam wisi na mnie. Kilka rzeczy przypadło młodszej córce, która jest z nas trzech najpotężniejsza :), a resztę do wora i póki co pojedzie na działkę. Nie mogę uwierzyć, że ma się nie przydać :((. Czasem myśląc o sobie zapominam, że jestem b. szczupła. Dopiero lustra, czy uwagi innych przypominają mi o tym. Czy moje wewnętrzne "ja" wyszczupleje?? Kiedy to się stanie??
Wczoraj biegaliśmy. Po biegu zmęczenie, ale też takie wewnętrzne odprężenie i satysfakcja. Lubię biegać!!!
Mąż mówi: "Ale Ty się zmieniasz!" :)))

E.