środa, 31 października 2012

Jutro jedziemy na cmentarz, modlimy się za zmarłych, myślimy o świętych. Mamy też gości na obiedzie. A mnie trudno zabrać się za gotowanie. Na szczęście ciasta już upieczone.
Ale, ale.. Wczoraj biegaliśmy. Dużo mnie kosztowało wyjście w adidasach i letniej kurtce na dwór po to, by pobiegać. Przełamałam się!!! Było miło. Temperatura ok 2 st. C. Nie wiało, ani nie padało. Dobry czas. Mam nadzieję takich wyjść będzie więcej.
Tak mnie wciągnął pomysł kontrolowania finansów, że szperam w internecie właśnie na ten temat. Pora ograniczyć wydatki, by inaczej wymykają się spod kontroli. :)
Idę gotować...

E.

poniedziałek, 29 października 2012

Zaczął się nowy tydzień. Co przyniesie? Czy uda się dobrze go przeżyć, wykorzystać czas?
Napadało śniegu. Mam w sobie opór przed bieganiem. Jeszcze nie biegałam po śniegu. Muszę się z tym zmierzyć. Pewnie będzie zimno. Brr...
W moim sercu jakiś bałagan domagający się uporządkowania. O co chodzi, pytam... Jeszcze nie ma odpowiedzi. Trzeba zrobić miejsce na ... "większe" dobro?

E.

piątek, 26 października 2012

Pracowity tydzień się skończył. Wczoraj wieczorem, po kinie i ugotowaniu obiadu na następny dzień oraz usmażeniu placków z dyni, poszliśmy biegać. Było chłodno, a jak wyszliśmy zaczęło siąpić. Przez cały czas od wiosny i całe lato,  kiedy wybieraliśmy się na wycieczkę rowerową w niepewną pogodę, to zawsze - powtarzam - zawsze wypogadzało się. Na tyle, że nigdy nie zmokliśmy. I nauczona tym doświadczeniem :) pomyślałam, że zaraz przestanie. Nie wzięliśmy kurtek, ani niczego na głowę, bo nie przyszło nam do głowy, żeby mogło padać. A tu po paru minutach rozpadało się na dobre. Niestety, jak na coś się nastawię, to chyba trudno mi zrezygnować... Nie ma elastyczności... :(  Nie zrezygnowaliśmy. Ciut przed połową trasy pies zaszczekał (bo biegł razem z nami) oznajmiając nam, że futro ma już całkiem mokre. To miało nas przywołać do porządku. Wyglądał jak zmokła kura... Nie wiem, jak wyglądałam, bo mnie nie interesowało nic poza tym, żeby dobiec. Wracaliśmy pod wiatr i deszcz padał nam na twarze. Jak byliśmy blisko to prawie przestało. W domu przebraliśmy się, ale pies za nic w świecie nie chciał zdjąć tego swojego futra. Wytarliśmy go tylko. Rano nos miał mokry, chyba katarek. Ale teraz jest ok. Fajna przygoda. Kiedyś bym się nie zdecydowała na coś takiego. :)

czwartek, 25 października 2012

Dziś mieliśmy kontrolę w pracy. Czekamy na dofinansowanie ze strony UE. Tyle dokumentacji! Jak wiele ważnych szczegółów! Ale już po. Teraz kolejne działy COP zapoznają się z wynikami kontroli i będą (tak myślę) pieniądze. Każda kontrola to stres. Nie tylko dla nas, ale i dla tych, co kontrolują.
Pogoda smętna. Nie poprawia nastroju. Być może wybierzemy się na film. Ostatni raz grają u nas dzieło pt. "Kochanek królowej". Co prawda kino podrzędne, ale może film nam to wynagrodzi.
A wieczorem bieganie? Już drugi raz w tym tygodniu! 4x9 min. Coś bolą mnie ramiona, ale to chyba nie od biegania...Dziś zjadłam podwójne pierwsze śniadanie. Bo byłam głodna :)
Piszą, że jak się nie karze tych, co posiadają narkotyki w małej ilości, to lepiej, bo nie cierpią "przypadkowe" osoby, a i tak użycie substancji niebezpiecznych nie wzrasta. Trzeba tylko położyć nacisk na odpowiednie szkolenia i pogadanki. Ciekawe... Pierwszy raz tak na to spojrzałam. Może mają rację?

E.

niedziela, 21 października 2012

   Niedziela dobiega końca. W sobotę spotkanie odwołane, za to mogliśmy pojechać rowerami na działkę i powyrywać resztę marchewek, selerów, kopru włoskiego i cebul. Przed skopaniem będzie trzeba oczyścić grządki z chwastów, które urosły od ostatniego odchwaszczania, ale to już niewiele. Trzeba zamówić obornik. Co roku zastanawiam się czy warto mieć te swoje warzywa. Niewiele ich, ale i tak dochodzę do wniosku, że jednak warto. Nie pryskam i nie podsypuję nawozem. Mam frajdę jak rosną. Oglądam za każdym razem jak jedziemy wiosną i cieszę się, że są większe. Nie umiem z nich zrezygnować :)


              Dzisiejsze spotkanie przedpołudniowe spowodowało we mnie refleksję, co to znaczy zachować jedność w małżeństwie. Na pewno to dzielenie się myślami, współpraca - w dbaniu o sprawy materialne, o porządek w domu, wspólne wychowywanie dzieci. To też, okazuje się, wspólne dojrzewanie, praca nad charakterem. Zakładamy oczywiście uczciwość, szczerość, trzymanie się dobra. Ale budowanie jedności to też czekanie na drugą osobę, kiedy "ruszy z miejsca" z jakąś sprawą, czy problemem, albo też prośba - poczekaj na mnie, bo chcę sobie z tym poradzić. Oprócz radości z przyjaźni, z porozumiewania, czy też zrozumienia mamy trwanie w oczekiwaniu, cierpliwość, ale też i "wewnętrzne umieranie". Jakże trudne jest dzielenie się emocjami, przezwyciężanie pokusy zachowania dystansu! Praca nad jednością z drugim człowiekiem wymaga zachowania jedności z samym sobą. Bo nie można dzielić się własnym wnętrzem jeśli sam człowiek nie wie, co się w nim dzieje lub nie jest świadomy własnych emocji. Jednym słowem praca, praca, praca. A może wewnętrzny trening, trening i trening?? :)


           Dziś wieczorem po spotkaniu, tym razem z rodziną, bieganie. O ileż łatwiejsze niż tydzień temu! A spotkanie bardzo miłe. Rozmowa ciepła. Goście jedli ze smakiem, chwalili, uśmiechali się. :)         
          Dużo wrażeń. Teraz pora na wyciszenie się i posegregowanie informacji i wrażeń.

E.

piątek, 19 października 2012

Weekend zapowiada się pełen wrażeń. Będziemy uczestniczyć w różnych spotkaniach. W niedzielę obiad u nas w domu! Już wiem co chcę ugotować. Z pieczenie zabiorę się już dziś.
Wczoraj bardzo późno wróciłam z pracy. Poszliśmy biegać przed 22. Biegam dość wolno, ale za to zauważyłam, że reguluje mi się oddech i jest coraz łatwiej. Muszę poczytać, co też bardziej doświadczeni proponują, gdy się już biega 10 min cztery razy. 11 minut ??? To chyba byłoby zbyt proste :) 10 min za jednym zamachem to jeszcze przede mną. Kiedyś obiecałam sobie, że jak dojdę do tylu minut, to muszę sobie kupić jakieś odlotowe ubranie, albo buty do biegania :) I staje się to coraz bardziej realne!
Oglądaliśmy film "Paryż - Manhattan". Tak naprawdę nie wiem o czym on jest... Historia pewnej znajomości, która kończy się zapowiedzią udanego związku? W tle pokazane jakieś życiowe problemy, słabo wpisane w treść. Takie niedokończone, nie wiadomo po co i czasem nie do końca zrozumiałe... Film pozostawiający dużo pozytywnych emocji, które dość szybko mijają, lekki, ale powodujący też niedostyt czegoś głębszego.

                                 Paryż - Manhattan (2012)       Paris Manhattan - galeria zdjęć - filmweb

Dziś znów ładna pogoda... Może pójdziemy na rower?

E.

wtorek, 16 października 2012

Ostatni tydzień minął bardzo pracowicie. Powoli udaje mi się usystematyzować utrzymywanie porządku w domu i zajmowanie się kuchnią. Upiekłam sernik z kakaowym spodem i górą. To ulubione ciasto naszej starszej córki. Jak został zjedzony z wielką przyjemnością, to teraz mamy jabłecznik z naszych jabłek. Jabłoń obrodziła po raz pierwszy w takiej ilości. Owoce nie były wielkie, bo było ich bardzo dużo... Nie mamy doświadczenia w przerzedzaniu zawiązków. Mąż z ogromnym zaparciem zaganiał dziewczyny do obierania jabłek, gotował, wkładał do słoików i mamy piwnicę zapełnioną musem jabłkowym. Może być do ciasta, do naleśników albo do chleba.
W tamtym tygodniu dwa razy zaliczyłam Strefę Kobiet, a potem w sobotę i niedzielę korzystając z pięknej pogody... biegaliśmy. Cztery razy po siedem minut. Świeciło słoneczko, było ciepło. Ogromna frajda, no i spory wysiłek. Wczoraj znów Strefa Kobiet. Trochę za dużo chyba tego ruchu, ale wczoraj były moje ulubione zajęcia - pilates poprzedzone treningiem obwodowym z przemiłą instruktorką. Nie mogłam się nie wybrać.
Dziś natomiast nie było słońca. Padało, lało, kropiło lub siąpiło... A nam zachciało się znów biegać. I poszliśmy... Deszcz się zawstydził, bo ileż można tak przynudzać tymi kropelkami... Nie zmokliśmy :) Bieganie 4 razy po 8 minut. Aż pies się zmęczył, bo zwykle nie trenuje. Szczekał z radości, że wracamy do domu.
Pasjami znów czytam przepisy podatkowe. Jakie to może być ciekawe! Ho! Szczególnie jak się czeka na wystąpienie premiera - powie, że będzie zmiana vatu, czy nie powie... Będą składki od zleceń, czy umów o dzieło, czy nie będzie... Jak oczekiwanie na następny odcinek "Prosto w serce" lub "Julii". Wystąpienia wysłuchałam. Niestety nie mam takiej zdolności czytania między wierszami i nie wyczułam, że zapowiada się podwyżka składek zus dla przedsiębiorców.
Polubiłam czytanie tygodnika "Polityka". Nie chodzi o punkt widzenia, ale o to, że podejmuje ciekawe tematy np. tabloidowy umysł http://www.polityka.pl/kraj/analizy/1531213,1,jak-dajemy-sie-oglupiac.read.
Jeśli ktoś zna ciekawszy, opisujący najważniejsze wydarzenia i problemy, to proszę dać znać :)

E. 

poniedziałek, 8 października 2012

W sobotę była tak piękna pogoda. Pojechaliśmy na rowerach na wycieczkę. W bluzkach z krótkim rękawkiem! To niewyobrażalne patrząc z perspektywy pogody w niedzielę! Był za to dłuugi spacer - google pokazały 10 km. Szliśmy już wieczorem. Zabrało nam to ponad dwie godziny. Temperatura ok 10 C. Od pogody sobotniej dzieliła nas przepaść. A jednak przy chodzeniu pracują inne mięśnie niż przy jeździe na rowerze. I przy takiej pogodzie zdrowiej chodzić niż jechać :)

E.

niedziela, 7 października 2012

Byłyśmy w czwartek w kinie! Impreza z promocją produktów i konkursami dla kobiet - "Ladies Night" w Cinema City. Wygrałam promocyjne wejście do Pizza Solo! Było miło. Po godzinie rozpoczął się film pt. "Take this Waltz" z Michelle Williams. Bohaterka jest młodą kobietą, która choć żyje w małżeństwie, odczuwa samotność. Brakuje jej bliskości i ciepła. Nie jest szczęśliwa.

Poznaje mężczyznę, z którym bardzo dobrze jej się rozmawia. Ma dla niej dużo czasu, słucha uważnie i patrzy z zachwytem prosto w oczy. Margot walczy z rodzącym się uczuciem, ale jednocześnie wykonuje małe kroczki rozwijające nową znajomość. Rozbudzają się ogromne nadzieje i powiększa się niestety odczucie zawodu relacją z mężem. Doprowadza to do sytuacji, w której trzeba podjąć bardzo trudną decyzję... Film jest okazją do wielu przemyśleń. Czy postawienie bardzo wysokich oczekiwań w stosunku do związku z drugim człowiekiem, który ma odpowiedzieć na wszystkie potrzeby, jest uzasadnione i dojrzałe? Czy w relacji nie wolno poczuć się samotnym? Czy małżeństwo samo w sobie zaspokoi potrzebę twórczości, kreatywności, sukcesów? Szczęście trzeba znaleźć w sobie. I to jest najgłębsza myśl po tym filmie, umieszczona oczywiście w szerokim spektrum spostrzeżeń na temat uczuć, miłości, małżeństwa.
Warto się wybrać!

E.

czwartek, 4 października 2012

Wczoraj znów wybrałam się do Strefy Kobiet. Na pierwsze zajęcia spóźniłam się parę minut i okazało się, że jestem tylko ... ja. Pani ochoczo wzięła mnie w obroty. To był trening obwodowy czyli króciutko na stepie (chyba 1 min albo max 2) i tyle samo na maszynie (za każdym razem innej). Dałam radę! Pani była zdziwiona moją kondycją :))) Widocznie wyglądam jak pająkowaty słabeusz. Szczególnie w obcisłych legginsach i bez tuniki... Potem następną godzinę wybrałam coś, co miało być, wg mnie, wolniejsze. To był "płaski brzuch - zgrabna pupa". Niestety nie było wolniejsze :). Ale ta nazwa! Dopiero jak ją napisałam, to śmiać mi się chce.
Tylko, żeby ci "oświeceni" nie dopisali mnie przez tą "pupę" do różowych wyszukiwarek... Jak zaczęłam pisać blog pod nazwą "marzenia kobiety", to wyglądało to dla nich jednoznacznie o czym będzie... No, bo o czym mogą marzyć kobiety??? No, tylko "to" mają w głowie! A okazuje się, że NIE TYLKO! a te bardziej poukładane nawet nie muszą o "tym" pisać. Choć jest to bardzo "fajna" część ich małżeństwa ;)
A  żeby zmienić temat... chciałam napisać, że koniec z katarem. Ale właśnie poczułam, że trzeba otworzyć nową dziś paczkę chusteczek.
Dziś w Cinema City grają film tylko dla kobiet w ramach tzw. ladies night. Ale mnie korci. Jak moja starsza córcia odrobi wcześniej lekcje to pójdziemy. Nie ma się co tak jednak bardzo nastawiać...

E.

wtorek, 2 października 2012

W ostatni czwartek czułam się już lepiej. Katar jakby przeszedł. Poszliśmy biegać. Nie było zimno. Po prostu lekki chłodek, właściwie jesienny. Czułam, że bieganie po 6 min 4 razy dotyka już granicy moich możliwości fizycznych w tym momencie, ale frajda i poczucie takiego spełnienia i jakiejś wolności było bardzo przyjemnym doświadczeniem. Jak wróciłam, po 15 min miałam taki katar, że nie rozstawałam się z chusteczką do samego wieczora. Nawet oczy miałam mokre. :( Chyba rozgrzanie zatok połączone z chłodnym powietrzem tak podziałało. No, to trzeba było się powstrzymać...
Wczoraj nie ryzykowałam ćwiczeniami na dworze. W naszym mieście jest miejsce, które nazywa się Strefą kobiet - http://www.strefa-kobiet.com.pl/ , pomagające mi w zeszłym roku odzyskiwać siły poprzez ćwiczenia fizyczne i cały czas bardzo ciepło o nim myślę. Popatrzyłam na grafik - trening obwodowy w poniedziałek, a zaraz po nim mój ulubiony pilates. Postanowiłam pojechać i bez chłodnego wiaterku miło się poruszać.  Plan powiódł się idealnie, moja kondycja w porównaniu z tą sprzed roku o wiele lepsza. Humor mi się poprawił. Przyjemność była duża.
E.