wtorek, 30 grudnia 2014

Nowy Rok 2015

International Firework Championship - Muscat 2010

Takiego Sylwestra Wam życzę! Kolorowego, radosnego i pełnego nadziei, że w 2015 roku spełni się wszystko to, co dobrze zapowiada się w 2014 roku.
Pokoju serca i trwania przy Dobru! Te ostatnie dwie rzeczy są absolutnie najważniejsze.

piątek, 26 grudnia 2014

Zarzewie pożaru

Wigilię w tym roku spędziliśmy w większym gronie niż w zeszłym. Nasza rodzina jest większa o osobę szwagra, bo moja siostra wyszła w tym roku za mąż! Jakoś, siłą rzeczy, nasuwały mi się podsumowania, przy okazji przygotowań do wieczerzy. Starsza zdała maturę i dostała się na studia, Młodsza uczy się chętnie, można z nią porozmawiać, pożartować. Ogromny skok rozwojowy. Nasza więź małżeńska, natomiast, wcale nie jest słabsza niż rok temu ;) Dużo dobrego się dzieje.
Zaczęliśmy wigilię, pomodliliśmy się, złożyliśmy sobie życzenia, połamaliśmy opłatkiem, zjedliśmy co nieco. Młodsza rozłożyła na stole watę, jako imitację śniegu. Nie bardzo nam się to podobało, ale inwencji twórczej nie trzeba gasić... Niestety, przyklejało się do spodu talerzy. Starsza zaczęła zbierać i ... niechcący przenosząc nad świecą podpaliła kawałki waty. Jak zaczęło się palić, upuściła na wieniec adwentowy ze sztucznych gałązek, który od razu też się zapalił. Dym był biały, toksyczny, bo palił się plastik. Wszyscy zaczęliśmy dmuchać, mąż wyniósł wieniec do wanny, żeby go dogasić. Poparzył się trochę przy okazji. Musieliśmy położyć nowy obrus, poustawiać wszystko od nowa. Pożar został zażegnany, ale pewne odczucie zagrożenia pozostało. Obrus do wyrzucenia, a spisywał się przez wiele lat, wieniec będzie w przyszłym roku nowy. Pewnie, to dobrze. A my? Trwamy przy Dobru dalej. Jest Ktoś, kto czuwa!

Zanim spłonęło wyglądało tak:


czwartek, 25 grudnia 2014

Boże Narodzenie 2014


Świętujemy czas Bożego Narodzenia.
Świat nie został pozostawiony sam sobie.
Pojawiło się Dobro, by nasz życie mogło być owocne.
Odtąd wszystko ma sens.
Równie zwyczajne, zwykłe sprawy.

Niech Radość tych Świąt
dotknie głęboko Wasze Serca
i pozostanie w nich przez długi, długi czas.

życzy Ewelina z rodziną

niedziela, 2 listopada 2014

Dieta bezglutenowa na wyjeździe

W poprzednim tygodniu byłam na dwudniowym sympozjum w Warszawie. Nie było rady, trzeba było się zdecydować na jedzenie proponowane u organizatorów. Nie miałam ochoty nawet na oglądanie ciasteczek w przerwie kawowej, makaronów, kanapek, a co dopiero na płacenie za nie, a potem jedzenie. Koleżanka podpowiedziała mi, żebym w uwagach napisała, że jestem na diecie bezglutenowej. Tak też zrobiłam.

Wyobraźcie sobie moje zaskoczenie, gdy do kawy, zamiast ciastek pojawiły się jabłka. Na obiad zamiast zupy grzybowej z makaronem dostałam tą samą zupę, ale bez makaronu. Drugie danie to były ziemniaki, surówka i kotlet z piersi kurczaka. Na moim talerzu pojawił się podwójny kawałek mięsa usmażony na patelni z przyprawami. Podwójny, bo jak wyeliminować panierkę, to porcja robi się śmiesznie mała :).

Podwieczorek dla wszystkich, to była sałatka jarzynowa (mało) z chlebem i malutkie babeczki udekorowane serem (na słono). O mnie zapomnieli chyba, bo dopiero jak się upomniałam, dostałam ogromny talerz warzyw gotowanych (tak na półtwardo, bo to była improwizacja) posypanych koperkiem. Jakie to było przepyszne! Wszyscy mi zazdrościli przy stoliku.

A ja poczułam - Pan Bóg mnie kocha, bardzo kocha!


sobota, 1 listopada 2014

Święto Wszystkich Świętych

Dziś podobno wszyscy mamy imieniny.
Wszak to dzień Wszystkich Świętych!
Pozwólcie, że uściskam każdego z Was z osobna i poślę do Was dobre myśli!
Pomyślcie proszę, ile dobra dzieje się w Waszym życiu.
Walczymy, zmagamy się, pokonujemy słabości, czasem upadamy, ale ten, kto ma dobry i wartościowy cel, osiąga sukces.

Byliśmy na cmentarzu, wspominaliśmy tych, którzy zmagali się przed nami.
Na pewno część z nich nie pozostawia nas samych, ale wspiera, podsuwając dobre myśli.
Inni oczekują naszej pomocy - modlitwy, bo są poddani są oczyszczeniu.
Życie trwa...


wtorek, 14 października 2014

Potworą być czas zacząć

Rzeczywiście kipię od emocji. Oczywiście tych, które nie są przyjemne, chciane, pożądane, oczekiwane... Zmagam się między tym jaka powinnam być (wg mnie), a tym jaka jestem. Jest rozdźwięk. Czekam aż moje wnętrze się uporządkuje, wygładzi, a tu... niestety. Nie ma efektu. Czas na niestandardowe wnioski, niepopularne rozwiązania.
Chyba nie doczekam się, aż będą taką, jaką chcę. Pozostaje mi być autentyczną. Do tego trzeba wziąć odpowiedzialność za konsekwencje. A co jeśli ktoś powie - "wariatka z niej", "ma pomieszane w głowie", "nudne to...". Trudno. Znacie powiedzenie - "każda potwora znajdzie swego amatora"?
Czas być potworą, jak nie można inaczej.
Być potworą czas zacząć.
COKOLWIEK to by nie znaczyło.

Oby znów nie szukać w sobie wygładzenia, wyciszenia i uporządkowania.

E.

czwartek, 28 sierpnia 2014

Ferajna

W zeszłym tygodniu odwiedziły nas dzieci mojej szwagierki. W zasadzie nie nas, bo spały u innej ciotki :). Ale aktywnie uczestniczyliśmy w organizacji dla nich ciekawych wyjazdów. Były raptem pięć dni. Miałam taki pomysł, żeby pożyczyć od znajomych dużego dziewięcioosobowego nissana, którym można było wozić dzieci. Te łódzkie latorośle to piecio i dziewięciolatka, nasza Gusia piętnastoletnia, a te przyjezdne to pięciolatka, siedmioletni mój chrześniak, oraz do opieki na nimi szesnastolatek Krzysiek i dziewiętnastoletnia Edyta.
Któregoś dnia wybrali się na basen. Oczywiście duzi nie popływali, ale opiekowali się maluchami, aby dzieci się nie potopiły. Dla dopełnienia frajdy po basenie poszli na lody. Siedmioro dzieci i dwoje dorosłych - mój mąż i jego siostra - w zaawansowanej ciąży, tuż przed rozwiązaniem. Nasza Agnieszka zagadała - "Tato...", do szwagierki, któraś z dziewczynek powiedziała - "Mamo...".
Pewna starsza pani, aż się zatrzymała, obejrzała ferajnę, pokiwała głową. Minę miała ponoć nietęgą.
Ciekawe, co pomyślała? Mam nadzieję, że nie "Ale facet zaorał tę swoją żonę!" :)
Ech, te stereotypy...

E.

wtorek, 26 sierpnia 2014

Duma mnie rozpiera :)

Nasza starsza córka wróciła z preoazy - wyjazdu tygodniowego dla dzieci, organizowanego przez Ruch Światło - Życie. Po raz pierwszy była animatorem jednej z grup. Jej grupa liczyła siedmioro dziewczynek w wieku 8-11 lat. Najmłodsza czterolatka była głównie pod opieką taty, ale, właśnie jako siódma, czasami dołączała do pozostałych uczestników.
Gosia poradziła sobie świetnie. Spędzała cały czas z dziewczynkami - spała z nimi, wspierała, pocieszała gdy tęskniły za rodzicami, dbała by były najedzone i by w pełni mogły skorzystać z bogatego programu. Berbecie (już nie takie małe niektóre) bardzo ją polubiły. Nie miała żadnego problemu z dyscypliną. Często sama zapominała o sobie, żeby dziewczynki miały wszystko to, co było im potrzebne. Jestem z niej bardzo dumna.

Wyświetlam P8227314.JPG

Wyświetlam P8227340.JPG

Wyświetlam P8227365.JPG

Wyświetlam P8227409.JPG

Wyświetlam P8247442.JPG

niedziela, 24 sierpnia 2014

Bez biegania

W wakacje nie biegamy.
Dlaczego?
Mąż parę miesięcy temu miał przepisany lek obniżający cholesterol. Łykał go przez tydzień i rozbolały męża kolana. Okazało się, że to po lekach :(
Biegaliśmy i tak, ale w końcu daliśmy spokój, bo ból nie przechodził. Leki powodują, że smarowanie w kolanach jest słabe i trzeba podawać kolagen. Dodatkowo przygotowuje sobie galaretkę; porcje na kilka dni do przodu. Teraz to dodaje do gotowych więcej wody i dosypuje żelatyny. Są mniej słodkie, za to mają więcej potrzebnego składnika. Bóle kolan ustępują powoli.
Zamiast biegania, ćwiczę co drugi dzień z Chodakowską i jeździmy na rowerze. Najczęściej są to stare wypróbowane trasy, te same od wielu lat. Bo najważniejsze jest kręcenie nogami.
Wczoraj byliśmy, nie po raz pierwszy, w łódzkich Łagiewnikach. Jednak po raz pierwszy przejechaliśmy dużą część oznakowanej trasy rowerowej. Jedzie się bardzo dobrze. Ścieżki udeptane, piasek nie daje się we znaki. Specyficzne leśne powietrze i cisza.
Odpoczęliśmy.
Mikrourlop.


E.

piątek, 15 sierpnia 2014

Pogrzeb

Byłam wczoraj na pogrzebie Mamy mojej przyjaciółki. Miała 66 lat, zmarła w poniedziałek rano. Chorowała od roku na nowotwór mózgu. Zapominała pojedynczych słów, kręciło jej się w głowie, źle się czuła. Podawano jej chemię, przeprowadzono radioterapię, otrzymywała silne leki przeciwzapalne. Od wiosny miała problem z chodzeniem. Starała się mimo choroby wykonywać domowe obowiązki, nie narzekała, była pogodna.
Od kilku lat mieszkali w nowym domu, który był ciągle jeszcze dokańczany. Za to ogródek był przepiękny - grządki z kwiatami wsadzonymi tak, by tworzyły regularne wzory, sporo warzyw i owoców. Moja przyjaciółka przeprowadziła się na piętro dopiero dwa lata temu...
W tym roku Mama nie miała już siły, żeby sadzić rośliny i je pielęgnować. Jednak córka zrobiła to za Mamę, żeby jej nie było przykro. Była przy Mamie cały czas, pielęgnowała ją i... nie mogła się pogodzić, że ją traci.
Msza pogrzebowa była przepiękna - dużo ludzi, przy ołtarzu proboszcz i dwóch franciszkanów, którzy specjalnie przyjechali na pogrzeb. Atmosfera modlitwy, wiele osób przystąpiło do komunii. Na trumnie stało zdjęcie zmarłej. Jeden z zakonników powiedział - chciałbym w ciężkiej chorobie być otoczony taką miłością jak Zosia...
 Śmiertelna choroba to próba nie tylko dla chorego, ale i dla całej rodziny.
 Przy grobie śpiewaliśmy "Jezus zwyciężył!", ktoś grał melodię na gitarze. Młoda dziewczyna zagrała "Barkę" na skrzypcach.
Smutek pozostał, ale Ona pewnie już się raduje. Rodzina pomogła przejść jej najtrudniejsze chwile.

pozdrawiam

E.

niedziela, 10 sierpnia 2014

Edukacja finansowa

Moja edukacja finansowa poczyniła w ostatnich miesiącach olbrzymie postępy. Wiecie, jak to się liczy wielokrotność bardzo małych wartości? Wynik i tak nie jest wysoki. Ale ten wzrost i dynamika!
Ha!
Założyłam konto maklerskie w db banku. Kupiłam dwie akcje spółki z dywidendą i ... patrzę jak maleją. :) No, cóż - taki czas. Za to jestem przekonana do kupna ETFS&P500, tylko ta grożąca wojną sytuacja na Ukrainie spowoduje pewnie spadek indeksu. Więc czekam.
Czekanie w takich przypadkach dobrze robi, bo nic się nie traci.
Umiem już przeczytać (czyli zrozumieć) sporo tekstów z literatury fachowej.
Chwała Szafrańskiemu za Elementarz Inwestora!
W okolicach maja rozmawialiśmy z panem na temat naszego ubezpieczenia na życie, z możliwością odkładania na emeryturę. I wczoraj podjęliśmy decyzję - rezygnujemy. Nawet połowa wpłat nie odłożyła się przez siedem lat na kwotę, którą wykazują w polisie. Czyli nawet biedne 2% rocznie nie przybyło z połowy sumy wkład. Jak wypłacimy dostaniemy jeszcze ok 1 tys zł mniej niż wykazują. Okazało się, że dotąd nie potrafiliśmy nawet dodawać, bo raz w roku przysyłali raporty, o ile wartość polisy wzrosła. Nic nas nie zalarmowało. Ci z towarzystw ubezpieczeniowych bazują na niewiedzy i lęku przed tym, co życie przyniesie. Oczywiście bezpieczeństwo jakie dają, to głównie uspokojenie emocji. Ale to czasem bardzo dużo...

piątek, 8 sierpnia 2014

Pełnia lata czy koniec wakacji?

Ciekawe, albo właśnie nie, mamy wakacje w tym roku. Byliśmy dwa tygodnie temu w Sopocie, na jedną noc. Udało nam się na autostradzie, bo weekend zapowiadano raczej deszczowo-burzowy, więc tłumy się nie wybierały nad morze. Wyjechaliśmy dość późno, bo ok 13 w sobotę. Ominęły nas korki. A w niedzielę my ominęliśmy korek, przejeżdżając przez Toruń. Na autostradę wjechaliśmy dopiero koło Ciechocinka. Jeździmy na rowerach i pracujemy. W ostatnią niedzielę byliśmy nad wodą, ale upał był ogromny. Jak temperatura na słońcu dobija 40 st C, obiecałam sobie na przyszłość nie wybierać się nigdzie. Nawet mąż powiedział, że do ciepłych krajów nie mam co się wybierać. Bo męczyć się za własne pieniądze, to głupota (za cudze też głupota :) ).
Nasza Starsza pojechała w Bieszczady na tydzień. Wakacje będzie miała do końca września, bo dostała się na wymarzone wzornictwo na Politechnice. Ciekawe, czy się nie zawiedzie programem. Zobaczymy.
Młodsza pojechała do Cioci, sama, pociągiem.
Wracają koło niedzieli.
A my? Pracujemy. Może uda się pojechać gdzieś w ostatnim tygodniu wakacji.

 Domowe sposoby na zmęczenie. Jak radzić sobie ze zmęczeniem?

cieplutkie pozdrowienia

E.

czwartek, 17 lipca 2014

Wyniki maturalne i ... pełnia lata

Tak, już minęło sporo dni od ogłoszenia wyników maturalnych, no i od zakończenia roku szkolnego. Wyniki zaskoczyły nas bardzo. Muszę powiedzieć, że nadal nie do końca w nie wierzę. Ci co towarzyszą mi, wiedzą jakie były obawy. Dziś biegnąc patrzyliśmy na kasztany, które mają już owoce. Wydaje nam się że niedawno kwitły, a my myśleliśmy... co to będzie z tą maturą...
A tu proszę:

j. polski 76% (p.p)
j.angielski 94% (p.p)
matematyka 96% (p.p)

matematyka 68% (p.r)
fizyka 48% (p.r)
j.angielski 70% (p.r)

ustne to:
j. polski 40%
j.angielski 67%

Nie rozumiem rzeczywistości.
Wiem, wytrzymałam Was.
Ale wieści są dobre,
choć przekraczają pewien próg.
radości?
odczuwania?
wrażliwości?

Nie ma dwóch zdań.
Ukończyła dobrą szkołę.
Chyba nawet bardzo dobrą.
Czy musiała być aż tak dobra?

Nie umiem powiedzieć :)



Lubię Was ;)
pozdrowionka



wtorek, 27 maja 2014

Po maturze, ale przed wynikami

Zdawanie matury zakończyło się w zeszłym tygodniu. Są tylko wyniki ustnej - j. polski 40%, a j. angielski - 67%. Dobrze jest :) Reszta wyników dopiero na koniec czerwca. Czekamy.
M. płynie czas bardzo pracowicie, bo po zadaniu ostatniego ustnego, tata zgłosił potrzebę aktywnej pomocy w ciągu dnia w pracy. Z jednej strony z żalem (bo nie ma wakacji), a z drugiej popychana zazdrosnymi okrzykami młodszej siostry, podjęła wyznaczone zadania. Radzi sobie super. Jak wraca, to musi się położyć, bo tak jest zmęczona.

Gusia wchodzi w nowy tryb funkcjonowania. Zmieniliśmy sposób komunikacji. Był - ciepło, żartobliwy, a jest - ciepły, ale z dystansem, z pozycji autorytetu. Nie wchodzimy w dyskusje. Unikamy prowokacji, podniesionego głosu. Jest spokojniej, a wymagania są konkretnie wyznaczone. Na razie - sukces. Chwila oddechu. Damy radę.

wtorek, 20 maja 2014

Marzenia

 

Mam wielką ochotę wybrać się na wycieczkę rowerową po Berlinie. Znów mam ochotę, bo w zeszłym roku też miałam :). Teraz bardziej konkretnie, to może uda się tam dotrzeć. Koniecznie z własnym rowerami. Może na jedną noc pojedziemy?

niedziela, 18 maja 2014

Przed ostatnim etapem

Jutro polski, pojutrze angielski ustny. Nauka trwa...

Wczoraj i przedwczoraj czas intensywnej pracy, rozliczania dokumentów. Szło dobrze, aż do 20.00. Zaczęło się chrzanić, bo czegoś brakuje, coś nie tak. A myślałam, że o tej porze to już będę miała skończone. Zakończyłam o 23.30.

Miałam do biura przesłać informację podsumowującą dla kogoś. Fax działa automatycznie, odzywa się taki charakterystyczny sygnał. Nic to, że pora późna. Niech mają czas na własne rozliczenia.
Dzwonię, a tu ktoś podnosi słuchawkę i nic nie mówi. Oniemiałam z wrażenia, ale za chwilę usłyszałam sygnał faxu. Wysłałam dokument.

Nie tylko piekarze i lekarze pracują w nocy. Księgowi też :) Wszak to czas przed wpłatą podatku dochodowego.

Niedziela, pogoda niepewna. Tak jak w zeszłym tygodniu. Co zrobimy?

E.

środa, 14 maja 2014

Wycieczka rowerowa

W ostatnią niedzielę pogoda nie była zbyt zachęcająca do wycieczek. Chłodno, pochmurno i groziło deszczem. Nie planowaliśmy nic konkretnego. Jednak ok. 15 wpadła nam do głowy myśl, żeby po raz pierwszy zabrać rowery na samochód, pojechać w nowe miejsce i stamtąd zrobić wypad na rowerach.
Godzina była już późna na plany, pomysł trochę szalony. Zapakowaliśmy trochę jedzenia, picie i nieprzemakalne ubrania. Rowery na dach i ... pojechaliśmy nas Zalew Sulejowski, z zamiarem okrążenia go. Przewidywany dystans to 50 km.
W trakcie szykowania w domu rozpadało się, nawet zagrzmiało. Dziewczyny śmiały się z nas i robiły zakłady, że wrócimy zmoknięci. Jak dojeżdżaliśmy do Piotrkowa Tryb. przestało padać i rowery wyschły.
Dojechaliśmy do Sulejowa. W Podklasztorzu zostawiliśmy samochód i przesiedliśmy się na rowery.


 Tutaj widać klasztor Cystersów.

 
Jechaliśmy do Zarzęcina, ale nie trasą rowerową, bo było już późno i chcieliśmy nadrobić asfaltem. Od Zarzęcina wjechaliśmy na drogi polne lub częściowo utwardzone. Jechaliśmy wytyczoną trasą aż do Karolinowa. Zaglądaliśmy nad Zalew.



Dojechaliśmy do Twardej, ale wtedy już doszliśmy do wniosku, że trzeba odbić na wschód i zawracać, bo pora już późna. Wracaliśmy przez Bukowiec, Błogie Rządowe i Prucheńsko. Widzieliśmy stare domostwa. Są wspomnieniem przeszłości i wyglądają tak nostalgicznie.

Dom kryty strzechą.


Sercem domu był piec. I takim pozostał. Widzicie kwiaty w oknie? Czyżby tam ktoś mieszkał??




 Przejechaliśmy dystans 45 km. Nie spadła ani jedna kropla deszczu. Zobaczyliśmy nowe, ciekawe miejsca. I wróciliśmy szczęśliwie do domu. Zakłady wygraliśmy :)

pozdrawiam serdecznie

E.


sobota, 10 maja 2014

Jak zrobić sobie (nie)fajnego psikusa

Należy przygotować do prania czarne ubrania, skarpetki i bieliznę. Do kieszeni jednej pary spodni włożyć kiepskiej jakości chusteczkę higieniczną. Te dobrej jakości, niestety się nie nadają, bo nie wykazują w trakcie prania wymaganych właściwości. Następnie włożyć wszystko do pralki, nasypać proszku i włączyć odpowiedni program.
Po wyłączeniu się pralki, otwieramy bęben i możemy podziwiać zawartość pralki - czarne elementy ubrań w nieregularne białe kropki. Zakładam, że nie chcemy pozostać przy tym efekcie pracy urządzenia piorącego. Zawzięcie więc trzepiąc, wieszamy pranie na drążkach, sznurkach itp. w zależności od tego, czym dysponujemy. Oczywiście, to nie wystarczy. Następnego dnia, po wysuszeniu prania, bierzemy szczotkę i cierpliwie, miejsce przy miejscu, odwracając ubrania na obie strony, zdejmujemy białe kawałeczki, na które rozpadła się chusteczka.

Uwaga! Jeśli potrzebujesz jakiegoś odstresowującego, bezmyślnego zajęcia, w trakcie którego będziesz mógł(a) oddać się całkowicie i bez reszty prostej pracy - to właśnie jest propozycja dla Ciebie!


Polecam! Właśnie skończyłam...

 

E.

piątek, 9 maja 2014

Tort bezowy "maturalny"

Pokusiłam się wczoraj o upieczenie tortu z białek. Przepis prościutki - ubiłam białka, dosypałam składniki i poszliśmy biegać. I to nie sami - z maturzystką, jako że była wymęczona intelektualnie po rozszerzonej fizyce. Młodsza pilnowała pieca :) (jak to dobrze, że jest elektryczny, z termometrem).



 
A oto przepis:

Składniki:

6 białek,
300 g cukru,
1 łyżeczka mąki zimniaczanej,
1 łyżeczka octu winnego,
500 ml śmietany kremówki,
1/2 słoiczka dżemu jagodowego (kupiłam w biedronce)

Białka ubić na sztywno, pod koniec ubijania stopniowo dodać cukier. Ubijać, aż powstanie jednolita masa. Dodać mąkę i ocet. Ubijać jeszcze chwilę.
Piekarnik rozgrzać do temperatury 180 st. C. Na papierze do pieczenia wyłożyć masę tak, by brzeg zewnętrzny był w kształcie koła o średnicy ok 25 cm. Zewnętrzny brzeg powinien być nieco grubszy. Wstawić do piekarnika. Po 5 min zmniejszyć temp do 150 st. C. Piekłam przy włączonej dolnej i górnej grzałce przez 1,5 godziny.
Po upieczeniu wyjąć, zdjąć z papieru, ułożyć na dużym talerzu.
Na wierzch rozkłada się ubitą śmietanę i ozdabia dżemem jagodowym.

Przepyszne!

E.

środa, 7 maja 2014

Matura trwa

Egzaminy odbywają się przez cały tydzień. Moja córka pisze dziś test z j. angielskiego. Najpierw poziom podstawowy, a później rozszerzony. Druga część będzie od czternastej. Właśnie rozmawiałam z G. Jest zaskoczona, że pierwsza część była taka łatwa. Mam nadzieję, że ogarnie dobrze pytania z dalszej części.
Wczoraj była matematyka podstawowa. Podobno dostanie 100% (???) Oby! :)
Gorzej z językiem polskim z poniedziałku. Była tak niezadowolona, że nie miałam odwagi zapytać, jakie były pytania. Zapytam w weekend.

Wiosna. Marchewka na działce zasiana w Wielką Sobotę jest już widoczna. Rzodkiewka też.
Kołdra silikonowa kupiona niedawno spisuje się tak dobrze, że zamierzam kupić drugą, z poduszkami.

poniedziałek, 5 maja 2014

Majówka

Majówka obfitowała najpierw w porządki wiosenne - letnie ubrania zostały przywrócone do łask, uprasowane, a kołdry i wszelka pościel - przejrzane. Pozbyłam się dwóch kołder z pierza, czego nie miałam odwagi zrobić do tej pory. Zamiast nich mam dwie nowe z wkładem silikonowym.
Rodzinka kołdry przetestowała i oceniła bardzo pozytywnie.
Sportowo  nie było za bardzo, ale dwa treningi biegowe, raz ciężarki i raz rower, to byłoby na tyle, co się udało.
Druga część majówki to nieustanne spotkania z rodziną związane z I Komunią siostrzenicy mojego męża.  Miło było porozmawiać, poopowiadać o swoich problemach, podzielić się życiem. A wczoraj nie byliśmy w stanie przejeść wszystkich pyszności, które były przygotowane w domu, gdy wróciliśmy z podniosłej uroczystości :)
Dziś - dieta.

pozdrawiam serdecznie

E.

wtorek, 29 kwietnia 2014

Weekend majowy i wcześniejsze zmiany w domu

W czasie wolnych dni będziemy mieć uroczystość rodzinną - córeczka szwagierki będzie przyjmować I Komunię Św. Przyjedzie rodzina. Będziemy świętować.
Z tej okazji wreszcie zmobilizowałam się, żeby powiesić na ścianie zdjęcia, które zrobiliśmy sobie w styczniu, u fotografa. Mąż pokazał je wszystkim, którzy chcieli lub nie chcieli ich zobaczyć. Rzeczywiście są bardzo ładne. Wyretuszowane. Oglądało je pewnie pół świata :). Ramki dziś kupiłam. Musiałam jechać po ostatnie cztery aż do Portu, bo w Manufakturze już ktoś wykupił właśnie ten rozmiar.
Za to dowiedziałam się, że 2.05 w Leroy Merlin będą taniej firany. Myślałam o udekorowaniu naszych okien, szczególnie tego w stołowym ( powinnam napisać - salonie (?) :)  ). Może się wybiorę i coś zamówię?
Muszę się pochwalić, że razem (głównie ja, mąż rozkręcał i skręcał) obiliśmy tkaniną tapicerską naszą kanapę (chyba już pisałam) oraz krzesła (skończyliśmy przed Wielkanocą). Za tkaninę zapłaciłam 25 zł za metr. Zamówiłam 10 metrów i jeszcze mi trochę zostało. Wcześniej, część drewniana krzeseł została odnowiona przez stolarza. Niestety nie można kupić teraz niskich. Jeździliśmy sprawdzać nawet do Radomska, które słynie z producentów krzeseł. Wysokie krzesła zasłaniałyby nam niestety telewizor.
Jeśliby ktoś potrzebował kołdrę - małą lub dużą, ciepłą lub trochę cieńszą to polecam ZPP ŚWIT na allegro. Sprzedają kołdry z wkładem silikonowym. Duże kosztują ok 80 zł (grubsze). Ja zamówiłam grubą złożoną z dwóch cienkich. Są spięte ze sobą. W związku z tym ma dwie kołdry duże za łączną sumę 127 zł,oczywiście plus przesyłka. Myślę, że nasi goście będą zadowoleni.


pozdrawiam

E.

piątek, 25 kwietnia 2014

Wracam z tarczą

Zajęcia wczorajsze udały się bardzo. Poprowadzone sprawnie i ciepło. Merytorycznie zaskoczyły prowadzącego, który słuchał już niejedną osobę mówiącą na ten temat. Prezentacja multimedialna - super. Dobrze, że moja Starsza jest taka dobra w obsłudze programu PowerPoint. Zrobiła mi "wjazdy" napisów i wszelkie wyrównania. Cieszę się:




Dziś poskładaliśmy pity. Uff!
Czas na relaks


środa, 23 kwietnia 2014

Co poprawia mi nastrój?

Odkryłam jedną, bardzo ważną sprawę.
Dzięki pisaniu posta poprawia mi się humor!
Może na usprawiedliwienie (pisania bez tematu) powiem, że u nas już pogrzmiało, popadało, a i będzie jeszcze nowa burza.
Dziś wyciągnę męża na jakieś dobre lody i koniecznie obejrzymy jakąś (nie) głupią komedię.

Bo jutro będę rywalizować... Mam poprowadzić zajęcia (przynajmniej) tak samo, jak osoba, która prowadziła ten temat wcześniej. Wybrano mnie. (duża kropka z przytupem).
Nie umiem (nie lubię) rywalizować, bo mnie to bardzo stresuje.

Damy radę!

 

E.

PS. Burza też mi poprawia nastrój.

Matura 2014

W  tym roku Starsza zdaje maturę.
Wziąwszy pod uwagę jej pęd do wiedzy (raczej nauki), to nie trzeba się dziwić, że głowa mamę boli.
Próbne poszły pozytywnie, ale żadna rewelacja.
Super liceum obniżyło swoją edukacyjną wartość dodaną dzięki naszej córce. Sposoby, którymi się posługuje, w przypadku naszego dziecka, są nie trafione.
Oczywiście nie cała wina leży po stronie liceum. To raczej chybiona interakcja.
I po co te słowa na początku skierowane do pierwszoklasistów: "Witamy po trzech latach wakacji w gimnazjum" ???

pozdrawiam

E

wtorek, 22 kwietnia 2014

Bankowcy

Dowiedziałam się wczoraj, że grupą zawodową, która najczęściej w ostatnim czasie korzysta z wizyt u psychiatry to ... pracownicy banku. Są bardzo naciskani na to, by spowodować, by klient założył np. lokatę bankową, czy skorzystał z innych produktów. Mają to robić bez względu na to, czy są przekonani o słuszności takich propozycji.

Rozumiem to.

Wnioskowałam o założenie konta bankowego w db banku. Do umowy dołączono wniosek o wydanie karty debetowej (wyraźnie nie zaznaczyłam tej opcji), umowę zawarcia ubezpieczenia i umowę o realizację usługi dbsafety. Dobrze, że kurier był tak miły, że się nie spieszył. Mogłam zadzwonić na infolinię i upewnić się, że nie muszę tego podpisywać. Usługa dbsafety kosztowała od 4-go miesiąca ok. 5,50 zł. Pracownica banku podkreśliła, że teraz jest bezpłatna. Co za manipulacja!

Konto dbnet i dbmakler polecał Michał Szafrański już w styczniu. Nie było wiadomo o żadnych dodatkowych umowach. Widocznie parę tysięcy osób otworzyło u nich rachunki i zobaczyli w tym jeszcze większą szansę na zarobek. Żal tych pracowników, bo pani na infolinii nie była zbyt pewna siebie, gdy wyraziłam swoje rozczarowanie. Powiedziała, że to pomyłka, ale mam jakieś przeczucie, że to działanie nagminne banku.

sobota, 19 kwietnia 2014

Czas świąteczny

Nie miałam ochoty, aby te święta nadeszły.
Ale nadeszły i jest dobrze :).

Wiele zrozumiałam.
Bez krzyża i pokory wobec własnej słabości - nie da rady.
Tyle Świąt Wielkanocnych w życiu, a za każdym razem można zrozumieć coś innego.


Niech ten Święty czas będzie dla Was odpoczynkiem od zmartwień, bo Ten który Zmartwychwstał wie o Waszych problemach i ma na to rozwiązanie.

środa, 16 kwietnia 2014

Jeśli przechodzisz przez piekło, nie zatrzymuj się

Młodsza córka wywinęła nam niezły numer (y). Powiedziała, że idzie do koleżanki, a po paru minutach już jechała na spotkanie z kolegą, którego nie znaliśmy. Tak było trzy razy. Dwa razy z tym samym chłopakiem, a raz z innym. Nie widzi problemu w tym, że kolega był poznany na facebooku, bo to przecież był "znajomy znajomego", a więc prawie znajomy (sic!).
Czuję się zawiedziona, i to bardzo. Nie myślałam, że może mnie to spotkać z jej strony. Mam na myśli kłamstwo oczywiście; przygotowane wcześniej i powtórzone parę razy.
Ma 15 lat, a wygląda na 20. Kogo do siebie przyciąga?
Pstro w głowie, nie ma sił do nauki (myślę, że to przez te spotkania i wiadomości na fejsie). Zaczęła spóźniać się do szkoły.
To jest to, co wiemy. A co jeszcze? I jak długo?

Wirus kłamstwa ma tendencję do nawracania...

Teraz jej wstyd, bo wychowawczyni już wie jakie mamy problemy. Stara się, choć jest zbuntowana nadal.

Chyba poszukam kogoś, kto przeczyta mi jej korespondencję na fejsie, bo za naiwność nie chciałabym płacić...

piątek, 11 kwietnia 2014

Giełda

Czy wiecie, że raptem parę procent społeczeństwa interesuje się giełdą? Ja nie miałam o niej zielonego pojęcia, aż do teraz. Aktualnie zaczynam rozumieć o czym się pisze... trochę :) To wszystko za sprawą Michała Szafrańskiego i jego bloga Jak oszczędzać pieniądze Kto chciałby wygospodarować wolny czas i trochę wolnych komórek, to zwiększenie powiązań między neuronami gwarantowane! Bardzo rozsądny gość i życzliwy innym. Po zwiększeniu kompetencji na skutek czytania, (niegwarantowany) wzrost oszczędności. ;)

czwartek, 10 kwietnia 2014

Łóżko

Mama poprosiła mnie o pomoc w kupieniu łóżka z materacem. Ma dosyć spania na wersalce, która jest nierówna i zbyt miękka. Objechałam parę sklepów przez trzy popołudnia, zrobiłam rozeznanie. Trudno było Mamie to ogarnąć, ale wybrała. Łóżko jest tapicerowane. Będzie pokryte brązową ekoskórą z połyskiem. Ma 15-o centymetrowe nóżki i tapicerowany zagłówek. Wysokość z materacem - UWAGA! - 61 cm. Nigdzie indziej nie znalazłam tak wysokiego, tym bardziej, że Mama chciała mieć szerokość 120 cm. Materac wybrałyśmy piankowy. Okazuje się, że piankowe teraz są najlepsze i mają 10 lat gwarancji. To nie te pianki, które pamiętamy sprzed 30 lat, albo wcześniej. Całkowity koszt bez transportu 2500, bo oprócz materaca potrzebny jest jeszcze stelaż.

Odbiór za około 6 tyg, więc trzeba uzbroić się w cierpliwość. A stara wersalka, na której Mama spała, jest już na śmieciach.






E.

wtorek, 25 lutego 2014

Krótki - długi czas

Nie wchodziłam tu bardzo długo. Tak jest wtedy, gdy następują zmiany, a ja ich nie ogarniam, albo gdy spraw jest bardzo dużo. Tym razem i to i to.

W międzyczasie były ferie. Zacieśniliśmy więzy z rodziną. Córka kuzyna, w wieku naszej Agnieszki, była u nas kilka dni. Zaskakująco dziewczyny przypadły sobie do gustu.

Znacie bitcoiny? Bardzo dużo czytałam na ten temat. To rodzaj ryzykownej inwestycji, która wygląda dość obiecująco. Być może bitcoiny będą szerzej zaakceptowanym internetowym środkiem płatniczym. Jeśli tak, to teraz warto je kupić. Są na etapie tracenia wartości, najprawdopodobniej chwilowo. Generalnie po wszelkich spadkach zawsze ich wartość ostatecznie wzrasta ponad wartość sprzed spadku. Pewnie będzie tak tym razem. Sprawdzajmy wartość.

Monitorowanie naszych wydatków pokazuje ile wydajemy np. na jedzenie, a ile na resztę. Widzę, że już na etapie wpisywania wydatków już się je ogranicza, bo gdy się zastanawiam, czy powinnam coś kupić, to myślę, w którą kolumnę to wpiszę... I często dochodzę do wniosku, że nie potrzebuję tego :)

Zapoznałam się z ofertą firmy Federico Mahora, byłam na szkoleniu. Firma sprzedaje w sklepie internetowym kawę, perfumy, kosmetyki, środki czystości. Ponieważ ograniczają wydatki na reklamę (inny rodzaj reklamy) produkty są dobrej jakości, a cena do niej nieproporcjonalnie niska. Reklamuję sklep internetowy. Jeśli ktoś chciałby się zapisać, chętnie pomogę i wyjaśnię. Zakupy w sklepach internetowych to przyszłość rynku.

Bierzemy intensywny udział w seminarium eksternistycznym u Jezuitów. Trwa 10 tygodni - zostały nam jeszcze dwa. Byliśmy na dwóch sobotnich skupieniach.

Nasza starsza córka miała studniówkę. Z tej okazji zaprzyjaźniła się z pewnym młodym człowiekiem... Młodsza też się zaprzyjaźniła z kolegą... To już ten czas przyszedł na nas???
Ech, życie!

Testujemy ze starszą córką dietę bezglutenową. Ona - z własnej inicjatywy. Trzy tygodnie temu oznajmiła mi, że "jedzenie jest cierpieniem". Wstrząsnęło mną. Teraz podobno może zjeść, nie cierpiąc, jeśli dobrze rozumiem jej uwagi. Na razie nie wyciągam  ostatecznych wniosków, dam sobie czas.

No i te zmiany przepisów, podliczenia, dokumenty, których na początku roku jest bardzo dużo!

Do następnego postu, mam nadzieję wkrótce :)

E.