czwartek, 4 października 2012

Wczoraj znów wybrałam się do Strefy Kobiet. Na pierwsze zajęcia spóźniłam się parę minut i okazało się, że jestem tylko ... ja. Pani ochoczo wzięła mnie w obroty. To był trening obwodowy czyli króciutko na stepie (chyba 1 min albo max 2) i tyle samo na maszynie (za każdym razem innej). Dałam radę! Pani była zdziwiona moją kondycją :))) Widocznie wyglądam jak pająkowaty słabeusz. Szczególnie w obcisłych legginsach i bez tuniki... Potem następną godzinę wybrałam coś, co miało być, wg mnie, wolniejsze. To był "płaski brzuch - zgrabna pupa". Niestety nie było wolniejsze :). Ale ta nazwa! Dopiero jak ją napisałam, to śmiać mi się chce.
Tylko, żeby ci "oświeceni" nie dopisali mnie przez tą "pupę" do różowych wyszukiwarek... Jak zaczęłam pisać blog pod nazwą "marzenia kobiety", to wyglądało to dla nich jednoznacznie o czym będzie... No, bo o czym mogą marzyć kobiety??? No, tylko "to" mają w głowie! A okazuje się, że NIE TYLKO! a te bardziej poukładane nawet nie muszą o "tym" pisać. Choć jest to bardzo "fajna" część ich małżeństwa ;)
A  żeby zmienić temat... chciałam napisać, że koniec z katarem. Ale właśnie poczułam, że trzeba otworzyć nową dziś paczkę chusteczek.
Dziś w Cinema City grają film tylko dla kobiet w ramach tzw. ladies night. Ale mnie korci. Jak moja starsza córcia odrobi wcześniej lekcje to pójdziemy. Nie ma się co tak jednak bardzo nastawiać...

E.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz