piątek, 21 września 2012

Wczoraj byliśmy oboje w kinie na bardzo ciekawym filmie pt. "Dwoje do poprawki" w reżyserii Davida Frankla.
                                                                 Dwoje do poprawki (2012)                                                                To komediodramat. Nastawiłam się bardziej na dramat niż na komedię licząc na to, że nie będę żałować czasu poświęconego na oglądanie, bo będzie jakiś materiał do refleksji. Po filmie pt. "Rzeź" mam złe wspomnienia (tak nawiązując do dramatów). Idąc wtedy liczyłam, że wniesie on coś nowego do mojego postrzegania świata. Wniósł, ale z negatywnymi emocjami zmagałam się chyba ze dwa dni. I nie polecam go. Koszty były większe niż zyski :).
Ten natomiast film był balsamem na moje zbolałe serce po doświadczeniach zdrady i rozpadu zaprzyjaźnionych małżeństw. "Dwoje do poprawki" pokazuje małżeństwo z 31-o letnim stażem. Wpadli dość mocno w rutynę egzystowania związku. Niewiele ich łączy. Z inicjatywy żony (i pod jej łagodnym :) przymusem) mąż zgadza się na podjęcie terapii. Obrazek nie jest sielankowy. Pokazane jest zmaganie się z samym sobą, praca nad zmniejszeniem dystansu, nad usunięciem uprzedzeń, które narastały przez ostatnie lata. Jako widz otwierałam szeroko oczy widząc, że:
  • małżonkowie w starszym wieku mogą być sobą zainteresowani, i to bardzo,
  • przeżywają chwile bliskości, uniesień, zafascynowania sobą,
  • cieszą się związkiem, który trwa od wielu lat i pracują nad nim,
  • są sobie wierni.
Niby nie powinno być to takie odkrywcze, ale temat taki mało popularny, jakby zapomniany.
Zbyt często pokazuje się, że:
- tylko szczupli mogą...
- tylko młodzi przeżywają...
- tylko ci podążający za modą są...
Film przeczy mitom i afirmuje życie.
 Dobrego dnia!

E.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz