niedziela, 23 września 2012

Wczoraj był ostatni dzień lata. Pogoda w kratkę. Raz słońce i ciepło, choć wietrznie. Raz pochmurno i pada. Byłam w centrum handlowym . Jak to dobrze mieć mały rozmiar ubrań. Można czasem coś kupić takiego, w co już niewiele osób może się wcisnąć :). I niewiele kosztuje. Mąż mówi, że koszt odchudzania się zwróci ;) Prawda, że nie mam dużo rzeczy do ubrania... Jak piszę, że mało, to zaczynam się zastanawiać, czy rzeczywiście to jest prawda... Widocznie niewiele, to jest wtedy, gdy jest "tylko" kilka wersji do wyboru. Ale numer! Jak to jest z kobietami...
Mamy ostatnio problem z młodszą córką. Wiek dorastania; podminowanie, podniesiony głos, nadwrażliwość, manifestowanie "dorosłości", "mądrości". W wakacje myślałam, że najgorsze już za nami. A teraz? Uff! Wymiękam... Doszliśmy do wniosku, że spróbujemy więcej ją chwalić. Jak zaczęła się nakręcać wczoraj przy kolacji, to od razu zapaliły nam się czerwone lampki i przypomnieliśmy sobie wszystko, za co moglibyśmy wyrazić jej uznanie i wypowiedzieliśmy to głośno. Była zdezorientowana. Popatrzyła na nas i mówi: "Co to? Jakieś nowe metody wychowawcze??" Oczywiście nie zrobiło to pozornie na nas wrażenia. Ale w środku do tej pory pękam ze śmiechu z powodu tej jej reakcji. Ale nieważne. Grunt, że zadziałało. Może tego jej właśnie brakuje?? Jak się jest rodzicem, to nie ma spocznij :)

E.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz