środa, 20 lutego 2013

No i ...

Na spotkania zgłosiło się osiem par. To dużo, bo chętnych na pracę nad związkiem nie było za wiele. Może kwestia postrzegania celów przez młodych. Wiele osób podchodzi do kursu - byle szybko zaliczyć. Może to być maraton piątkowo-sobotni. Jakoś wytrzymają, ale mają z głowy. Pewnie chodzi też o program. Jeśli postrzegają jako nieciekawy i nie dający im niczego, to szkoda czasu. Dlatego propozycja, by były to głównie warsztaty została przez nich przyjęta przychylnie. Pary mamy przesympatyczne. Będziemy zbierać informacje zwrotne i wyciągać wnioski.
Wyjazd na narty się nie udał, bo gorączka rozłożyła mojego męża. Dobrze, że nie w piątek, ale w sobotę, bo nie mógłby być ze mną na spotkaniu. Zrobił jeszcze zakupy (ostatnim rzutem na taśmę) i od tego czasu gorączka pomimo podawanych leków podnosi się do 39 st C. W poniedziałek dostał antybiotyk. Podajemy leki. Jest lepiej. Mnie łaskocze w gardle. Wczoraj dziwnie się czułam. Zostałam dłużej w pracy, bo jak mam chorować, to muszę być do przodu z terminami. Miesiąc zakończony. Co prawda mam jeszcze jedną zaległość, ale wzięłam do domu. Nie jest źle.
Dziś mam wolne, bo Gusia od wczoraj ma gorączkę i objawy podobne jak mąż. Zobaczymy jak domowe sposoby na nią działają. Najbardziej boli ją głowa. :( Biegam od łóżka do łóżka lecząc, w razie co, też Gosię i siebie. Zapowiedziałam, że nie jemy nic słodkiego, może odporność będzie większa.
Dziś pora na bieganie. Ostatnie dwa razy biegałam sama, bo mąż chory, ale dziś to nie wiem czy się wybierać. Rozum mówi: Daj spokój...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz