sobota, 2 lutego 2013

Bieganie i moje zdrowie

Zdumiona jestem tym, jak szybko udało mi się dostać do laryngologa bezpłatnie. W związku z oszczędzaniem pomyślałam sobie, że nie ma co iść prywatnie, bo na to zawsze jest czas. Nie stan ostry jakiś, ale trzeba zasięgnąć porady.

Poszłam do lekarza internisty. Dostałam się tego samego dnia. Pani w recepcji zapytała się mnie, czy chcę do dr S (?). Nie znam tam nikogo, bo byłam ledwo raz (pół roku temu zmieniłam przychodnię). Tłumaczę, że chodzi mi o skierowanie do laryngologa.
Widać, że panią to uspokoiło, mówi, że mogę przyjść na 14, czy mi pasuje? A skoro pyta, myślę sobie, to wolę później. Na 17.00? - pyta. Zgodziłam się. Myślę sobie - dziwne, o 14.00 ma wolne i o 17.00 też?  Idę ciut przed, na korytarzu tłum. Ale mówią, że do pokoju nr 2 można wejść, bo nikogo nie ma. Wchodzę. Pan doktor aż wstał, żeby mi podać "szuflę". Pyta, o co chodzi. Nie dosłyszał i dopytuje - chodzi o stawy?. Mówię, że ze stawami to przyjdę później (może za parę lat myślę, a może nie :)). Wypytuje o bieganie, dobrze się rozmawia :). Kaszlu nie mam, kataru też nie. Każe się rozebrać (?), bo będzie mnie osłuchiwał. To jak w tym kawale o babci, co to jak była młoda, to musiała się rozbierać do badania, a w starszym wieku wystarczyło język pokazać. Postęp medycyny pewnie. Widać, że na etapie babci jeszcze nie jestem. Uff... To dobrze :). Ale i tak wiem, że niepotrzebnie się rozbieram. Niesmaczne... Wypisał skierowanie. Naopowiadał mi jeszcze o reformie służby zdrowia, żebym "wiedziała, o co tak naprawdę w niej chodzi i mogła innym tłumaczyć". A jak się żegnał ze mną! Szufla, pożegnanie gołębiarzy i żółwik na końcu.
Wychodzę na korytarz ze zdobycznym skierowaniem. Pytam panią z czarującym uśmiechem - "A do dr S. nikt nie chce?". Pani odpowiada - "A ten, to lepiej śpiewa niż leczy". Hmm... Nie słyszałam jak śpiewa, ale miał ładny różowo-fioletowy sweterek. :)
Dostałam telefon do poradni, gdzie szybko się dostanę do lekarza. Rzeczywiście, mam na następny dzień termin. Jadę, znalazłam poradnię. Też jakiś prywaciarz ją otworzył. Wygląda jakby wcześniej był optyk, a niedawno wyremontowano zaplecze, zrobiono parę gabinetów i przyjmują lekarze w ramach nfz. Laryngolog ma pacjenta co 5 min. Wyrobił się. Bardzo konkretny i bystry facet. Od razu skierowanie na prześwietlenie. Muszę tylko wziąć adres, gdzie mogę bezpłatnie. Dzwonię i pani mówi mi, że z nfz to oni, "nie mają nic wspólnego". Ale mają podpisaną umowę z niektórymi przychodniami. Ok, z tą, skąd mam skierowanie na prześwietlenie, też. Nie trzeba czekać. Pojechałam w tygodniu, zrobiłam, odebrałam wynik po dwóch dniach. Coś nie do końca w porządku.
Po tygodniu od wcześniejszej wizyty mam następną :). Pan dr bardziej rozmowny niż poprzednio. Ja nie, bo pamiętam, że ma tylko 5 min, więc nie chcę marnować czasu, w którym może mi coś powiedzieć o moim zdrowiu. Znów rozmowa o bieganiu (podobnie jak z poprzednim lekarzem), ale mój adwersarz na poziomie tym razem (ordynator laryngologii), dzielimy się doświadczeniami nt. uprawiania sportu. Proponuje mi zabieg prostowania przegrody nosa. Przemiły facet, ale mówię mu, że to się chyba nie zawsze udaje, a mnie to, aż tak nie doskwiera. Pyta - A pani co się w życiu udało? Bo zwykle to niewiele się udaje. No jak to co mi się udało! Bardzo wiele rzeczy! Co na przykład? Małżeństwo..., rodzina mi się udała... Zdziwiony... A zawodowo zawsze się pani udaje? Jak mi się nie uda, to poprawiam... No, właśnie! :)
Niestety uzgodniliśmy (a właśnie, że zrobiliśmy to razem), że jest potrzebna punkcja. Muszę jechać do szpitala, na oddział do niego i tam mi zrobi. Kiedy? Następnego dnia, czyli dziś. Recepta na antybiotyk do rączki, skierowanie, adres. Pojechałam, był. Dziś sobota, rano grał w tenisa, przyjechał, zrobił mi punkcję i pojechał do domu. Prawie jak w prywatnym szpitalu! Jeszcze mnie "oszukał", bo powiedział, że teraz mnie znieczuli, zobaczy, a za pół godziny weźmie mnie na punkcję. A on łobuz, zrobił mi od razu. Usłyszałam tylko chrupnięcie (mojej kości), ale nie bolało wcale. :))) Przepłukał zatokę i po problemie. Nie jest źle. Podobno mogę biegać.

Jeszcze przed zrobieniem punkcji, czyli wczoraj, myślałam sobie, że mimo wszystko ten problem nie powoduje, że myślę - gdybym nie biegała, to może nie byłoby zapalenia zatok. O nie! Korzyści, które odczuwam z biegania przewyższają tę trudność wielokrotnie. A dziś, jak wiem, że jest nieźle, to w ogóle nie ma o czym mówić. Bieganie jest super! W niedzielę biegaliśmy przy -5 st. C, a w czwartek w deszczu, bo mąż nie mógł wcześniej, aż się rozpadało. Nawet mi prawie wcale jeansy nie przemokły! I buty też nie, ani czapka.Ręce tylko miałam mokre.

Poza tym mam pozytywne doświadczenie ze służbą zdrowia! Pomimo pana S. :) Oszczędziłam pewnie niezłą kasę... I szybko poszło. Wszystko właściwie w ciągu tygodnia.

Dziś nie biegam, ale myślę, że jutro tak.

pozdrawiam serdecznie

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz